Prawdopodobnie istnieją kobiety i dziewczyny, które nigdy w życiu się nie odchudzały, ale zdecydowana większość przynajmniej raz w życiu próbowała. Za oknami wiosna, w nieodległej perspektywie wakacje, więc wiele z nas zapewne ZNOWU zacznie ćwiczyć. Zacznie i szybko skończy. Bądźmy szczerzy: bardzo często to tylko słomiany zapał, motywacji wystarcza co najwyżej kilka tygodni, a potem strój i sprzęt do ćwiczeń chowamy w jakimś ciemnym kącie, żeby swoim widokiem nie przypominał nam o niedotrzymanych postanowieniach.
Z własnego doświadczenia wiem, że zanim wydamy sporo pieniędzy w sklepie sportowym, warto najpierw sprawdzić, czy zdołamy sobie wyrobić nawyk regularnego ćwiczenia, czy w ogóle znajdziemy na nie czas i przede wszystkim chęci.
Na początku (czyli niecałe dwa lata temu) mój podstawowy zestaw sprzętu do ćwiczeń składał się z dywanu Adum (Ikea) i telewizora, po pewnym czasie doszła do tego ściereczka kuchenna i stara poszewka na poduszkę. I do dziś niewiele się zmieniło. Siermiężnie i nieinstagramowo? Może, ale w moim przypadku się sprawdza.
Na ekranie telewizora wyświetlam sobie filmiki z ćwiczeniami z Youtube’a, które lubię, dywan jest dość gruby, więc (mam nadzieję) tłumi trochę odgłosy moich podskoków i nieco je amortyzuje, poszewkę rozkładam do ćwiczeń, które wymagają leżenia na plecach (żeby pot nie wsiąkał w dywan, łatwo ją wyprać), a na ściereczce kuchennej kładę łokcie, bo dywan jest na to trochę zbyt szorstki.
Ćwiczę trzy, cztery razy w tygodniu, czasami używam również skakanki, hula-hop (takiego najzwyklejszego, wygrzebanego zza szafy u rodziców), małych ciężarków, kilka razy pożyczyłam kettlebell od męża, ale 12 kg to trochę dla mnie za dużo.
Obecnie ważę ok. 12 kilogramów mniej niż wiosną 2020 i regularne ćwiczenia bardzo się do tego przyczyniły. Boginią fitnessu na pewno nigdy nie zostanę (ha ha ha), ale mam teraz wyraźnie lepszą kondycję i lepiej się z tym czuję. Oczywiście równie ważna była zmiana diety i pewnych nawyków żywieniowych – to było (i nadal jest!) trudniejsze, bo działam właściwie metodą prób i błędów, a do tego doszła jeszcze konieczność przejścia na dietę bezglutenową.
Można dużo zmienić bez wielkich nakładów finansowych. Trzeba się tylko zmotywować!