Kirke

Gdybym sugerowała się „zajawką” wydawcy, to bym na niej poprzestała, ponieważ jednak otrzymałam tę powieść w prezencie, postanowiłam ją przeczytać. I to była dobra decyzja, „Kirke” mi się spodobała, mimo że jest to książka bardzo kobieca, a ja po ten typ literatury nie sięgam zbyt często. Oczywiście „kobieca” nie tandetnym stylu Michalak czy innych Lingas-Łoniewskich, chodzi mi raczej o szczególną wrażliwość tej pierwszoosobowej narracji, bliższą, jak sądzę, mojej płci.

Główną bohaterką jest Kirke, córka boga Heliosa i nimfy Perseidy, w mitologii greckiej raczej na dalszym planie, znana chyba głównie z tego, że przez rok przetrzymywała na swojej wyspie wracającego z Troi Odyseusza, a jego towarzyszy zamieniła w świnie. Madeline Miller nie wymyśla historii Kirke na nowo, ale pogłębia ją, dodając warstwę psychologiczną. I nie dotyczy to tylko tytułowej postaci. Na przykład wspomniany Odyseusz opisany jest nie jako posągowy heros, ale z perspektywy Kirke – jako tymczasowy towarzysz i kochanek, a z punktu widzenia Penelopy i Telemacha – jako mąż i ojciec, którego wieloletnia nieobecność tak mocno odcisnęła się na ich życiu, i którego powrót do domu wcale nie był początkiem rodzinnej sielanki. Autorka do opowieści znanych z mitologii i literatury dodała wiarygodne relacje międzyludzkie i rodzinne, które przecież dziś wyglądają bardzo podobnie jak te sprzed tysięcy lat, i dzięki temu bohaterowie jej książki, nawet bogowie i herosi, są nam bliżsi i dobrze ich rozumiemy.

Ludzie się zmieniają, ewoluują również boginie. Kirke przechodzi długą drogę od biernego akceptowania roli nieudanej córki na dworze swojego potężnego ojca Heliosa do zostania potężną czarodziejką i osobą, która sama decyduje o swoim losie. Motywację odnajduje w samej sobie, paradoksalnie, dzięki karze wygnania, jaką na nią nałożono. Uwolniona spod bezpośredniego wpływu rodziny i dworu może wreszcie wsłuchać się w siebie i odnaleźć w otaczającej ją przyrodzie źródło mocy niezależnej od innych bogów.

Dobra książka, zwłaszcza jeśli chcemy choć na chwilę oderwać się od tragicznych wieści ze wschodu. Kirke jest nieśmiertelną boginią, więc czas płynie w tej powieści inaczej, a jeśli nawet toczone są wojny, to daleko, daleko stąd.


„Kirke” (oryg. „Circe”) Madeline Miller, tłumaczenie: Paweł Korombel, Wydawnictwo Albatros, str. 414


Fragment rozmowy Kirke i Hermesa:

– Powiedz mi, kto składa lepsze ofiary: człowiek smutny i poniżony czy szczęśliwy?

– Szczęśliwy – odparłam.

– Mylisz się. Szczęśliwy jest zbyt zajęty swoim życiem, żeby biegać przed ołtarze. Uważa, że nie ma żadnych zobowiązań. Ale zrób z niego kupkę nieszczęścia, zabij żonę, okalecz dzieci, a na pewno się odezwie. Miesiącami będzie głodził rodzinę, żeby ci kupić śnieżnobiałe roczne cielę. Jeśli będzie go na to stać, zarżnie całe stado.

– W końcu jednak trzeba mu się odwdzięczyć – zauważyłam. Inaczej przestanie składać ofiary.

– Och, zdziwiłabyś się, wiedząc, jak długo potrafią leżeć plackiem przed ołtarzem. Ale owszem, w końcu najlepiej mu coś dać. Wtedy znów będzie szczęśliwy. A ty znów będziesz mogła go dręczyć.

– A więc to tak bogowie na Olimpie spędzają czas. Wymyślając sposoby, jak przepełnić ludzkie życie nędzą i rozpaczą. (str. 104-105)


Dodaj komentarz