Romańskie kościoły w Strzelnie

Trudno w obecnej sytuacji planować wyjazdy za granicę, myślę jednak, że i w Polsce dużo jest miejsc wartych zobaczenia. Zwłaszcza dla kogoś zainteresowanego architekturą sakralną, bo tak się składa, że wśród najstarszych i najciekawszych zabytków zdecydowanie dominują u nas kościoły i klasztory. To oczywiste – we wczesnym średniowieczu większość ludzi (może poza ówczesnymi władcami i elitą elit) mieszkała zapewne w drewnianych zabudowaniach, które do naszych czasów się nie zachowały. Na sprowadzenie i opłacenie murarzy mogło sobie za to pozwolić duchowieństwo, które już wtedy do perfekcji opanowało wyciąganie pieniędzy od omamionych ludzi. W zamian za kosztowności i za wsie przynoszące bardzo konkretny dochód obiecywało darczyńcom różne abstrakcyjne rzeczy w rodzaju życia wiecznego czy odpuszczenia grzechów. W końcu puste obietnice nic nie kosztują składającego i mało prawdopodobne, że zmarły człowiek złoży reklamację. Business as usual.

Najstarsze kościoły wielokrotnie przebudowywano (a czasami na miejscu wcześniejszych budynków powstawały zupełnie nowe), stąd na pierwszy rzut oka bardzo trudno wyrokować o tym, z jakiego okresu pochodzi dana świątynia. Czasami o romańskim rodowodzie kościoła świadczą tylko drobne detale odsłonięte przez konserwatorów: fragment podstawy pierwotnej kolumny, niewyraźne polichromie, kawałek muru, z którego usunięto tynk, żeby pokazać trochę kamiennej ściany. W Strzelnie tych detali jest stosunkowo dużo, a niektóre są wyjątkowe również w skali europejskiej. Byliśmy tam latem 2018 r.

Strzelno to niewielkie miasteczko w województwie kujawsko-pomorskim, które prawa miejskie uzyskało już w 1231 r. Klasztor norbertanek został założony ok. 1175 r. z fundacji Piotra Wszeborowica i funkcjonował do 1837 r., kiedy władze pruskie przeprowadziły jego kasatę. Wówczas kościół klasztorny stał się kościołem parafialnym.

Na przełomie XII i XIII w. na wzgórzu św. Wojciecha wybudowano kościół pw. św. Trójcy (po prawej stronie na poniższym zdjęciu) i rotundę pw. św. Prokopa (po lewej). Między nimi ulokowano klasztor, początkowo drewniany; w pobliżu znajduje się również dwór prepozytów, obecnie plebania.

Strzelno, rotunda św. Prokopa, klasztor, kościół św. Trójcy

Średniowiecznej proweniencji można dopatrzyć się tylko w zewnętrznym wyglądzie rotundy, przynajmniej z tej strony, bo jeśli obejdziemy zabudowania, będziemy mogli zaobserwować zupełnie inny styl architektoniczny. Właściwie style.

Bazylika św. Trójcy

Romańska budowla była kilkukrotnie przebudowywana, w stylu gotyckim i barokowym, niszczona wskutek wojen i pożarów. W XVIII w. nastąpiła barokizacja świątyni, w ramach której m.in. romańskie kolumny międzynawowe z końca XII w. obmurowano w formę czworobocznych filarów, być może po to, żeby ochronić je przed zaborcą. Ponownie odkryto je dopiero w 1946 r. i całe szczęście, bo – moim zdaniem – to najciekawsza rzecz, jaką można zobaczyć w Strzelnie.

W sumie w bazylice znajduje się siedem romańskich kolumn, ale najsłynniejsze są dwie przedstawiające personifikację cnót i przywar. Tu pozwolę sobie zacytować fragment książeczki pt. „Strzelno. Architektura i rzeźba romańska” z 2018 r. autorstwa pana Damiana Rybaka, który jest kustoszem lokalnego muzeum i który nas po tych zabytkach oprowadzał. Korzystam z niej zresztą w całym tym wpisie, bo oczywiście nie zapamiętałam tych wszystkich szczegółów.

Treści zawarte w kolumnach miały wyraźne zadania dydaktyczne. Południowa kolumna wyobraża personifikację cnót, bowiem ta strona geograficzna kojarzyła się od wieków z pozytywami, zatem wszystkie te postacie symbolizują dobre cechy człowieka. Natomiast druga kolumna, północna, przedstawia personifikację przywar, czyli wad i grzechów, w jakie obfituje natura ludzka. Północ była kojarzona ze złem, z siłami szatana. (…) Cnoty i wady wyrażone środkami plastycznymi stanowiły biblię pauperum dla wiernych niepotrafiących czytać i pisać. Zarówno na jednej, jak i drugiej kolumnie w trzech kondygnacjach oddzielonych ornamentem roślinnym znajduje się po 18 postaci, czyli po sześć w każdej strefie. (…) Każda z tych rzeźb jest inna, posiada własny atrybut, za pomocą którego oglądający może rozpoznać jej symboliczne znaczenie. Cnoty wyobrażają przede wszystkim postacie kobiece (17) w powłóczystych szatach, z okrągłymi aureolami nad głową, o dużych dłoniach i wydłużonych twarzach. Przywary uosabiają zarówno kobiety (13), jak i mężczyźni (5), ale bez oznak świętości.

Kolumna cnót
Kolumna przywar

Na kolumnie cnót dopatrzono się personifikacji m.in. cierpliwości, mądrości czy wiary, a wśród przywar wymienia się np. gniew, obżarstwo czy próżność. Niektóre fragmenty kolumn uległy zniszczeniu i nie da się ich zinterpretować.

Ciekawsze wydają mi się przedstawienia przywar, zresztą z reguły artyści mogli bardziej się wykazać obrazując zło. Weźmy trochę późniejsze malarskie przedstawienia sądu ostatecznego: po stronie tych, którzy zasłużyli na niebo, wieje nudą, wszystko jest statyczne, za to sceny, w których diabły siłą wpychają grzesznych ludzi do piekła, wciąż wzbudzają podziw dla wyobraźni mistrzów sprzed wieków. Wróćmy jednak do Strzelna. „Gniew” przedstawiono jako „kobietę szarpiącą oburącz własne włosy w napadzie złości”, „próżność” to młoda kobieta, która „trzyma w lewej dłoni końcówkę grubego warkocza, z głową dumnie podniesioną czeka na pochwały pod swoim adresem”, a „nieczystość” symbolizuje tutaj naga kobieta, zasłaniająca rękami „wstydliwe” części ciała („pierwsze przedstawienie nagiej kobiety w polskiej sztuce sakralnej”).

Tego rodzaju kolumny można zobaczyć jeszcze w katedrze św. Jakuba w Santiago de Compostela i w bazylice św. Marka w Wenecji, a wybór tego typu dekoracji świadczy o wysoki poziomie intelektualnym ówczesnych norbertanek.

Na powyższym zdjęciu widnieje również kolumna romańska, ale innego typu, z trzonem ozdobionym ornamentem roślinno-geometrycznym. Użyto jej wtórnie do podtrzymywania jednego z najstarszych w Polsce sklepień palmowo-krzyżowych w kaplicy św. Barbary.

Wnętrze kościoła jest dość eklektyczne

Poza kolumnami koniecznie trzeba zobaczyć tympanony: fundacyjny, który znajduje się na zewnątrz świątyni, nad wejściem do kaplicy św. Barbary, oraz tympanon portalu północnego, który to (portal) był dawniej głównym wejściem do kościoła, a teraz jest dostępny od strony muzeum. A jeśli się wierzy w moc ludzkich szczątków, to można pomodlić się przed ołtarzem Krzyża Świętego, w którym znajduje się 658 relikwii, w tym rzekomo drzazgi z Krzyża Św. Nawiasem mówiąc, uwielbiam fragmenty „Imienia róży” Umberto Eco, w których brat Wilhelm ironicznie wypowiada się o kulcie relikwii („czaszka dwunastoletniego Jana Chrzciciela”), Sienkiewicz w „Krzyżakach” też to i owo sugerował („szczebel drabiny, o której się śniło Jakubowi”). W centralnej części ołtarza znajduje się gotycki krucyfiks z 1361 r., ale nie był eksponowany, kiedy my tam byliśmy.

Rotunda św. Prokopa

Ta również romańska świątynia składa się z nawy głównej w kształcie rotundy, połączonej z jednej strony z wieżą, z drugiej – z prostokątnym prezbiterium, z trzeciej – z dwiema niewielkimi absydami. W okresie średniowiecza była prawdopodobnie kościołem parafialnym (w odróżnienia od kościoła św. Trójcy, w którym modliły się mniszki i – jak przypuszczam ich znaczniejsi goście), kaplicą fundatora (na co wskazuje empora w wieży), a być może również jego grobowcem.

W ciągu setek lat swojego istnienia rotunda wiele razy ulegała zniszczeniu, niekiedy nie pełniła nawet funkcji sakralnej, a była wykorzystywana jako spichlerz, magazyn, dzwonnica albo fragment zabudowań klasztornych. W 1945 r. Niemcy podczas odwrotu podłożyli pod świątynię materiały wybuchowe – mury, których grubość wynosi od 1,1 do 2,65 m wytrzymały, ale zniszczona zostały górna część wieży, fragment nawy i oczywiście wyposażenie.

Na poniższym zdjęciu (niewyraźnym, wykonanym telefonem, jak zresztą wszystkie fotografie dołączone do tego tekstu) widać niewielką, romańską emporę, czyli – w tym przypadku – rodzaj balkonu, z którego fundator lub znacząca osobistość (a bywali tu również królowie) mogli uczestniczyć w nabożeństwie, a jednocześnie obserwować niżej urodzonych. Na pierwszym planie widzimy zrekonstruowane biforium, czyli dwuczęściowe okno przedzielone kolumną. Kolumna jest romańska, ale pierwotnie musiała znajdować się w innym miejscu, tu użyto jej wtórnie.

Przy wejściu do kościoła stoi kropielnica z XII w., w całości wyciosana z jednego kamienia, a na ścianach prezbiterium prezentowane są drewniane stacje drogi krzyżowej z 1531 r., bardzo zniszczone, bo w XIX w. zdobiły, jeśli można tak to ująć, cmentarz.

Generalnie rotunda św. Prokopa zachowała swój romański klimat, choć pierwsi parafianie na pewno nie oglądali takich gołych murów – w przewodniku napisano, że wnętrze świątyni było otynkowane i dekorowane polichromiami.

W dawnych zabudowaniach klasztoru mieści się Muzeum – Romański Ośrodek Kultury im. Ottona i Bolesława, w którym obejrzeć można lapidarium i poznać historię zakonu norbertanek.

À propos. Ponownie pozwolę sobie zacytować fragment z książeczki pana Damiana Rybaka.

Do klasztoru trafiały panny z bogatych rodów – przedstawicielki rodów książęcych i rycerskich, przeważnie z arystokracji feudalnej, a z nimi wiano, najczęściej w postaci uposażenia ziemskiego (łącznie norbertanki posiadały ok 29 tys. ha ziemi, w najlepszych czasach miały 50 wsi. (…) Furtę przekraczały córki z wielodzietnych rodzin, ale w klasztorze znajdowały schronienie również wdowy i żony porzucone przez mężów lub pozostawione na czas wyprawy wojennej. Żeńskie zgromadzenie norbertańskie składało się z sióstr chórowych (tj. śpiewających w chórze), biegłych w piśmie – wspaniale iluminujących księgi liturgiczne, władających łaciną – oraz sióstr konwersek, które nie posiadały dóbr ziemskich i wykształcenia, ale w zakonie pełniły niezbędne dla życia posługi. Na domem zakonnym pieczę sprawowała (przeorysza (magistra) wybierana spośród gremium sióstr chórowych.

Bogate śpiewały i pisały, biedne sprzątały, gotowały i prały. Pewne rzeczy się nie zmieniają.


Dodaj komentarz